Notatnik z pozytywką

Kochana Ariano.
W zeszycie tym znajdziesz drogę do odnalezienia swojej bliźniaczej gwiazdy. Historie tam opisane wydarzyły się naprawdę. Mam nadzieję, że pomoże ci to zrozumieć, że przeznaczenia nie da się przewidzieć, ani w żaden sposób na nie wpłynąć. To, co wydarzyło się w przeszłości nie ma żadnego wpływu na przyszłość. Miłej lektury, mama.


Rei
To była moja pierwsza świadoma miłość. A raczej zauroczenie, jak się później okazało. Spotkałam Mamoru, kiedy spieszyłam się na autobus. Byłam wtedy na pierwszym roku studiów. To było jak grom z jasnego nieba, zarówno dla mnie, jak i dla niego. Nie mogło być w tym żadnej pomyłki. Widziałam to w jego oczach, kiedy patrzył na mnie. Tylko zabrakło mi w tym wszystkim jakiegoś porozumienia dusz, czytania sobie w myślach. Spotykaliśmy się już chyba dobre pół roku, kiedy wyznałam mu miłość. On się tylko roześmiał. Powiedział, że podobam mu się, ale tylko fizycznie. Nie chciał się wiązać żadnymi „łańcuchami emocjonalnymi”. Szkoda, był bardzo przystojny. Nie mogłam jednak budować swojego życia na kruchej podstawie fascynacji i pożądania. Postanowiłam, że odejdę od niego „po angielsku”. Bez słowa zabrałam swoje rzeczy z jego mieszkania i wróciłam do domu. Długo się z tego zbierałam, ale przyszłość miała dla mnie miłą niespodziankę. Co do Mamoru,to gdzieś na dnie serca dalej tli się do niego jakieś uczucie, ale z całą pewnością nigdy nie pozwolę mu dojść do głosu.

Usagi
Byliśmy sobie przeznaczeni od wieków. Ja i Mamoru. Zawsze razem stawialiśmy czoło wszystkim przeciwnościom losu. Poznałam go na drugim roku studiów. Kiedy go zobaczyłam miałam wrażenie, że go bardzo dobrze znam. Skąd miałam wtedy wiedzieć,że w poprzednim wcieleniu byliśmy małżeństwem i mieliśmy córkę. Od razu zaiskrzyło. Spędzaliśmy razem dni i noce (zwłaszcza noce). Coś mi mówiło, żeby na niego uważać. Nigdy nie rozmawialiśmy, nie robiliśmy nic poza wiadomymi sprawami. Nie czułam żadnej głębi uczuć, ba nie czułam z jego strony żadnej odpowiedzi na wysyłane przeze mnie sygnały. Miałam wrażenie, że nasz związek się skończył zanim jeszcze się zaczął. Gdzieś w przebłysku wspomnień pojawił się obraz małej różowowłosej dziewczynki, która mówiła do mnie „mamo”, a obok był właśnie on. Właśnie ten argument trzymał mnie przez cały czas u jego boku, pomimo męki emocjonalnej. W końcu po roku postanowiłam z nim o tym pogadać. Najpierw nie dowierzał, potem się roześmiał, a a koniec brutalnie obwieścił mi, że nie żywi do mnie żadnych uczuć, a całą tą historyjkę o córce mogę spisać i wydać jako książkę dla dzieci, bo według niego, nie nadaję się na matkę. Po czym dodał, że nie chce mieć ze mną od tej pory nic wspólnego. Wziął swoje rzeczy i trzasnął drzwiami, wcześniej rzucając mi klucze od ich. Długo płakałam. Kiedy wydawało mi się, że nie jestem zdolna do żadnych uczuć pojawił się ON, ten, który od zawsze był mi przeznaczony. I wtedy wszystko stało się proste... Mamoru po prostu przestał dla mnie istnieć.

Ayame
Na ostatnim roku studiów, gdzieś w czeluści zgłębiania tajników mojego przyszłego zawodu, pojawiło się światełko. A raczej światełka. Poszłam na imprezę. Poznałam tam chłopaka, który jak się później okazało zawładnął moim losem na zawsze. To miała być „przygoda na jedną noc”. Ja do niego nic oprócz pożądania nie czułam, on czuł dokładnie tyle samo. Było miło, dał mi swój numer telefonu z nadzieją, że to powtórzymy. Nie miałam zamiaru. Los szykował dla mnie jednak niespodziankę. Tej nocy zaszłam w ciążę. Po kilku tygodniach, kiedy zorientowałam się, że właśnie to się stało, odnalazłam w torebce ową kartkę. Zadzwoniłam pod numer. Odebrał od razu i uwodzicielskim głosem zaczął namawiać mnie na kolejną noc. Ja z kolei poprosiłam tylko o spotkanie. Kiedy do niego doszło i kiedy powiedziałam mu o skutkach naszej ostatniej nocy, wpadł w szał. Zaczął domagać się, abym usunęła dziecko. Popatrzyłam na niego, odwróciłam się i poszłam. Nie odbierałam od niego telefonów. Postanowiłam, że ta mała istota we mnie ma prawo żyć. Po kilku tygodniach dowiedziałam się, że Mamoru (tak miał na imię ojciec dziecka) uciekł z miasta i ślad po nim zaginął. Tydzień tkwiłam w marazmie, po nim doszło do mnie, że zostałam sama z dzieckiem. Od kompletnego załamania uchronił mnie pewien człowiek, którego poznałam w parku Juuban. On dał mi nadzieję na lepsze jutro i zaopiekował się zarówno mną, jak i dzieckiem. 

***


Ami
Był to całkiem normalny dzień. Nie wydarzyło się nic specjalnego – ot, do szkoły przyjęto nowych uczniów. Byli to bracia Kou – Taiki, Seyia oraz Yaten. Nie zwróciłam na nich szczególnej uwagi, ponieważ byłam zajęta zgłębianiem podziałów komórki, przy użyciu podręcznika do biologii. Jak się później okazało on mnie zauważył w pierwszej chwili. W końcu po tygodniu podszedł do mnie i pod pretekstem powtórzenia materiału z chemii zaprosił mnie na kawę. Powiem szczerze – nie spodziewałam się tego, ale wpadłam po uszy. Nie liczyła się ani chemia, ani szkoła – liczył się wyłącznie on. Myślałam, że to uczucie nie jest jednostronne. Myliłam się. Nasz związek trwał pół roku. Tyle, ile jego pobyt w Tokio. Tyle ile jego fascynacja mną. Wyjechał wraz z braćmi do Osaki, najpierw pisał co tydzień, później wysyłał kartki z okazji urodzin, w końcu kontakt się urwał. Wróciłam do swojego zamkniętego świata nauki i dopiero po wielu latach komuś udało się mnie wydobyć na zewnątrz.

Minako
Yatena poznałam w szkole. Pojawił się tam razem z braćmi. Kiedy tylko spojrzałam w jego zielone oczy przepadłam. Zakochałam się. Nie żebym była w tym czasie jakoś bardzo kochliwa. Starałam się mu pokazać z jak najlepszej strony. Organizowałam imprezy, na które był zaproszony, niby przypadkiem trafialiśmy razem do jednego zespołu na zajęciach, pomagałam mu w nauce (choć to mi samej były korki potrzebne). On zaś mnie nie zauważał. Im bardziej się starałam przyciągnąć jego uwagę, tym większa była jego obojętność. W końcu się poddałam. Kiedy wyjechali świat mi się zawalił. Jak był mogłam na niego chociaż popatrzeć. Zostałam z niczym i tak samo się czułam. Nikomu nie udało się w tamtym czasie wywołać u mnie choćby cienia uśmiechu. Dopiero Koichi sprawił, że świat znowu ma barwy.

***


Ami
Tak, byłam kujonem. Tak, nic, ani nikt nie odciągało mnie od mojej ukochanej nauki. Po Taikim wiedziałam jedno - nie mogę się na nowo zakochać. Choćby nie wiem co. Nawet platonicznie. 
Tego dnia snułam się bez celu po parku Juuban. Nie bardzo wiedziałam po co to robię, może po porostu musiałam oderwać się od książek. W każdym razie strasznie się zamyśliłam i wpadłam na jakiegoś faceta. Miał długie włosy w kolorze pszenicy, a jego oczy zdawały się widzieć najdalszy zakątek mojej duszy. Lekko mnie przytkało, ale przerwałam to i szybko oddaliłam się w stronę domu. Jednak ciągle miałam wrażenie, że on się na mnie patrzy. Następnego dnia ponownie go spotkałam. Isao, bo tak miał na imię, był asystentem na wydziale nauk humanistycznych. Jego specjalnością była (i jest) filozofia. Ja również się nią interesowałam i dlatego przyszłam na wykład Znakomitego profesora Itori. Niestety, nie usłyszałam na nim ani słowa, ponieważ bez reszty pochłonęła mnie rozmowa bez słów z Isao. To wystarczyło. Zakochałam się. Tym razem z wzajemnością. Właśnie przy nim czuję, że żyję. 
Jeszcze przed ślubem wróciły do mnie wspomnienia z poprzednich wcieleń - miłość z czasów Księżycowego Królestwa oraz wrogość po naszym odrodzeniu. To jednak nie miało dla mnie znaczenia - liczy się tylko to, że jesteśmy razem. Nieważne czy w przeszłości był moim wrogiem. Kiedy patrzę na Takeo, Ayę i Ruri, widzę jego, kogoś, kto kocha mnie bezwarunkowo. Kogoś takiego, jak on.

***



Rei
Byłam samotna z wyboru. Zimna, nieprzystępna, wyrachowana – tak o mnie mówiono. Nie było w tym nic dziwnego – tak leczyłam złamane serce. Ja, Wieczna Wojowniczka z Marsa, osoba najbardziej wyczulona na podpowiedzi własnej intuicji dałam się zwieść. Co z tego, że związek był z typu „łatwo przyszło, łatwo poszło”. Co z tego, że zbierałam się w sumie bardzo szybko. Co z tego...
Tamtego dnia zamiast jak co dzień medytować w świątyni, poszłam pobiegać. Jak zwykle zatopiona w swoich myślach wybiegłam na jezdnię, nie patrząc. Późniejsze wydarzenia pamiętam jak pokaz slajdów, tylko poszczególne obrazy: ja lecąca nad samochodem, który mnie potrącił, moja dziwnie wygięta noga, przyjazd karetki pogotowia i ratownik. Właśnie on utkwił mi najbardziej w pamięci, a zwłaszcza jego piwne oczy wpatrujące się we mnie najpierw z niedowierzaniem, a później z lekkim przestrachem. Junji, bo tak miał na imię przyszedł do mnie kilka godzin przed operacją, w której doprowadzono moją nogę do stanu używalności. Od razu rozpoznał mnie, a ja jego. Jadeite. Uczucie wybuchło pomiędzy nami z mocą ognia. Przepadłam, a właściwie oboje przepadliśmy. Staliśmy się nierozłączni. Urodziłam trójkę cudownych dzieci, które są naszym odbiciem: Hideki – fizycznie podobny do mnie, ale mający charakter ojca, Febe – podobna do Junjego, ale mająca mój charakter oraz Hikari – mająca oczy ojca, moc po matce i łącząca w swoim charakterze cechy i moje, i swojego ojca.


Często pyta się mnie przed snem, dlaczego go kocham tak mocno. Odpowiedź jest zawsze taka sama: Ponieważ mnie pokochałeś...

***


Makoto
Samotność mnie dobijała. Odkąd pamiętam byłam sama – najpierw moi rodzice zginęli w wypadku, później umarła babcia. Jakby tego było mało rzucił mnie chłopak. Byłam z Motokim przez siedem lat. Miałam swoją, a jakże by inaczej, romantyczną wizję: kościół wypełniony po brzegi znajomymi i przyjaciółmi, przystrojony kremowymi i różowymi różami, ja sunąca przez nawę w białej sukni z bukietem czerwonych róż w ręku i on czekający na mnie przy ołtarzu. No i oczywiście obietnica wiecznej miłości. I nagle, jak grom z jasnego nieba ta wiadomość – odchodzi, ma inną i na dokładkę dziecko w drodze. Z tej bezsilnej złości walnęłam pięścią w to, co miałam najbliżej ręki – w toaletkę. Nic jej się nie stało,niestety ucierpiał jeden z moich kolczyków – złamał się srebrny sztyft, na którym osadzona była czerwona różyczka. Nie było rady – poszłam z tym problemem do jubilera. Naprawił go od ręki. Kiedy podawał mi paczuszkę z kolczykiem, niechcący otarły się nasze dłonie. Poczułam jakby wyładowanie elektryczne. Popatrzeliśmy na siebie. Szok mieszał się z radością. Nephrite, a właściwie Naoto uśmiechnął się najpierw nieśmiało, a później z tą swoją rozbrajającą bezpośredniością przyciągnął mnie do siebie. Rozpoznał mnie, tak jak ja jego. Oboje wiedzieliśmy, że żadna siła nie jest nas w stanie rozdzielić. Kilka tygodni po spotkaniu wzięliśmy ślub – tym razem był zgodny z moimi wyobrażeniami: ja, on, plaża, zachód słońca. Miałam na sobie prostą białą sukienkę, a w ręce jedną czerwoną różę. Zamiast obrączki Naoto wsunął mi na palec pierścionek ozdobiony różyczką, w której połyskiwał rubin. Listki zaś były zrobione z moich szczęśliwych kamieni – ze szmaragdów. Byliśmy szczęśliwi jak nigdy przedtem. Jednak jak się później okazało szczęścia może być jeszcze więcej. Przynieśli je nam: Ryu, Ananke i Iona.
Teraz wiem, że w tym całym chaosie najważniejszy jest ten ktoś: ktoś do kochania.

***


Minako
Tamten poranek nie różnił się niczym od poprzednich. Jak zwykle poranna toaleta, śniadanie (płatki z mlekiem) i kawa. Później droga na plan filmowy. Kręciliśmy jakieś romansidło. Szczerze mówiąc, pomimo głównej roli, miałam ochotę rzucić scenariuszem i iść, gdzie mnie oczy poniosą. Zresztą tak właśnie zrobiłam. Co ze mnie była za aktorka? Śliczna buzia i nic więcej. Zero jakiejkolwiek radości i choćby cienia uśmiechu na twarzy. Pan Y. już o to zadbał. Wędrowałam bez sensu po mieście, nie zwracając najmniejszej uwagi na to gdzie jestem. Do mojej świadomości nie docierał żaden dźwięk... Z wyjątkiem jednego. Był to pisk hamulców. Spojrzałam nieprzytomnie dookoła i odkryłam, że jestem na środku ruchliwego skrzyżowania. Wkoło mnie sypały się wyzwiska, zresztą słuszne, a ja stałam tam jak wmurowana. Dopiero, kiedy ktoś wciągnął mnie na tylną kanapę samochodu oprzytomniałam.
- Co? Co sobie pan wyob... - nie dokończyłam. Wpatrywały się we mnie intensywnie niebieskie oczy. Chyba poczuł to samo co ja, bo odezwaliśmy się równocześnie:
- Jestem... Mam na imię... - żadne z nas nie dokończyło, za to wybuchnęliśmy niepowstrzymanym śmiechem.
Od tego momentu moje życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Znów spotykałam się z przyjaciółkami, znów robiłam głupoty i znów się śmiałam. Tak, znowu byłam dawna Minako. Można powiedzieć, że Bogini Miłości zrozumiała, że do pełni szczęścia potrzebna jest jej właśnie miłość.
Czasami Koichi pyta mnie co było przedtem.
- Zanim mnie pokochałeś? Nic, co by miało jakiekolwiek znaczenie. - odpowiadam, po czym jak zawsze następuje słodki pocałunek.

***


Usagi
Zawsze byłam ciekawa jak długo człowiek może się zbierać po porażce. Odpowiedź przyszła niespodziewanie... Spotkałam go przez przypadek. Nie w głowie mi były romanse. Nie chciałam się zakochać. Zamknęłam swoje serce na wszelkie tego typu uczucia. Po moich wcześniejszych doświadczeniach... Zaczęło się niewinnie. Kiedy przechodziliśmy obok siebie szturchnął mnie. Wypadła mi książka, którą trzymałam w ręce. Podniósł ją i oddał, patrząc prosto w moje oczy. Przerwałam to i odeszłam. Nie zauważyłam, że wypadła mi zakładka. Stała się ona pretekstem do kolejnego spotkania. I kolejnego, i kolejnych... Po jakimś czasie staliśmy się nierozłączni. Przyjaciele, ale w jego oczach widziałam, że chce czegoś więcej. Nie byłam na to gotowa. Powiedziałam mu to wprost i niepewnie czekałam na reakcję. Zaskoczyła mnie ona. Powiedział, że poczeka. Bo jego zdaniem warto na to poczekać. Czekał tak dwa lata skutecznie burząc mury, które wokół siebie wznosiłam. Zrozumiałam, co to jest miłość. Wiedziałam, że to, co czułam kiedyś do Mamoru było tylko czymś na kształt zauroczenia pomieszanego z fascynacją. Ja i Seyia byliśmy dla siebie wszystkim. Po ślubie w końcu oddał mi zakładkę, która mi wypadła podczas pierwszego spotkania.
- Dokąd zmierza ta historia? - przeczytałam.
- Jak to dokąd? Do szczęśliwego zakończenia, Króliczku.

1 komentarz:

  1. Tak czytając początek, zastanawiałam się dokąd mnie to zaprowadzi...Czytałam cierpliwie, mając ochotę pana M. powiesić za włosy, zaczynałam już wymyślać sto innych tortur i wciąż myślałam, jak to się skończy dla nich...i dzięki Tobie- Seiya mi na to pytanie odpowiedział.
    Dziękuję.. :*

    OdpowiedzUsuń