środa, 27 listopada 2013

– 12 –

Był piękny jesienny poranek. To znaczy w kalendarzu jesienny, bo wszystkie liście, które jeszcze jakimś cudem zostały na drzewach w parku zostały pobielone śniegiem. Siedziałam w oknie swojego pokoju i obserwowałam płatki śniegu leniwie lecące w kierunku ziemi. Nuciłam melodię wygrywaną przez moją pozytywkę. Myślałam o Hidekim. Rei ukazała mi to, czego sama nie zauważyłam. Miała rację - nie potrafię nazwać swoich uczuć do niego. Teraz zdałam sobie sprawę, że nigdy nie umiałam, nawet w poprzednim wcieleniu. Obok mnie leżał notatnik z pozytywką, ale jakoś nie umiałam się zdobyć na otwarcie go. Obserwowałam park. Ayumi, Nozomi, Sole i reszta szaleli w śniegu. Ja jakoś nie miałam nastroju. W szkole również nie potrafiłam się skupić, skutkiem czego były niezaliczone sprawdziany z angielskiego i matematyki. Złapałam się na tym, że stwierdziłam "jak Usagi". Muszę przestać myśleć w ten sposób, bo zwariuję. Nie ma już ani Usagi, ani Chibiusy. Jest Ariana, Serenity i cała reszta "znajomych, choć obcych". W pewnym momencie poczułam, że coś mi się wpycha na kolana. Były to dwa kociaki - Moon i Star. Miałam rację, że zaczną mówić. Jeden przez drugiego prosiły mnie, żebym pomogła ich rodzicom. Kiedy zapytałam kim oni są, usłyszałam dwa znajome imiona: Luna i Artemis. Oczy stanęły mi w słup. A one kontynuowały: Rodzice są w starym pałacu. Wysłali nas na zewnątrz, abyśmy odnaleźli księżniczkę. Powiedzieli, że tylko ona może ich uwolnić. Oni sami nie mogą się wydostać.
Zapytałam, jak się tam dostanę, bo pałac jest chroniony przez pole siłowe i nikt nie może się tam zbliżyć. Usłyszałam, że osoba, która wytworzyła to pole może bez problemu się tam dostać. Patrzyły ma mnie z taką nadzieją, że obiecałam im, że tam pójdę. Kilka godzin później wtajemniczyłam Sole w cały plan: ona zmienia się w człowieka i stara się zmylić ewentualnych przeciwników, ja idę prosto do komnaty, którą wskazały mi kociaki i uwalniam Lunę, Artemisa i Dianę. Spotykamy się koło wyjścia do ogrodu i zwiewamy do domu. Sole na to przystała. Kiedy zapadł zmrok i wszyscy położyli się spać wymknęłyśmy się z pałacu. Z zaskoczeniem spostrzegłam, że obok mnie truchta Deimos. Kidy zapytałam, co robi odrzekł, że nie puści mnie i Sole samych. Dodał, że Hideki nic nie wie. Kiedy dotarliśmy do starego pałacu, kazałam Deimosowi stanąć na czatach. Razem z Sole weszłyśmy do środka. Było przerażająco. Na szczęście znałam jego rozkład jak własną kieszeń. Bez problemu znalazłam i uwolniłam ludzkie postaci dobrze znanych mi kotów. Nie zdziwiło mnie specjalnie, że mnie nie poznali. Nie mogli uwierzyć, że Kryształowe Tokio nie istnieje, a my wszyscy zdążyliśmy się odrodzić. Stwierdziłam, że na opowiedzenie im wszystkiego będzie czas później. Tymczasem weszliśmy w pobliże sali tronowej. Postanowiłam, że wezmę z sekretnej komnaty kilka rzeczy. Weszłam tam, zdjęłam plecak i zaczęłam przeglądać zgromadzone tam artefakty. Wzięłam pozytywki z imionami mamy i cioci Sere oraz kryształowy dzwoneczek, który dostałam kiedyś od Heliosa. Wyszłam, a za mną pojawiła się niespodziewanie Luna P. O dziwo poznała mnie. Włożyłam ją również do plecaka i udałam się do wyjścia, gdzie czekała na mnie Sole razem z kotami. W tym samym momencie Deimos zaczął szczekać. Od razu wiedziałam, że za chwilę ktoś zaatakuje nas. Rzuciłam Sole plecak i kazałam jej, kotom i Deimosowi uciekać do domu. Uczynili to niezwłocznie. Kiedy wyciągnęłam gwiazdę i chciałam się przemienić usłyszałam znajomy, ale jakże wrogi śmiech. Za mną stał Helios, a w ręce trzymał... Gwiezdny Miecz - talizman Haruki. Wiedziałam, że spotkało je coś strasznego. Nie wiadomo skąd pojawił się Hideki. Wdał się w nierówną walkę z Heliosem. Ze łzami w oczach obserwowałam, jak pada na ziemię. Na twarzy jego przeciwnika widać było krzywy uśmieszek satysfakcji. Nie zdążyłam się przemienić. Kiedy Helios miał zadać ostateczny cios Hide, coś we mnie pękło. Rzuciłam się pomiędzy nich. I wtedy równocześnie wydarzyło się kilka rzeczy: Hide krzyknął i próbował mnie odepchnąć, na Heliosa leciał już połączony atak mamy i cioci Sere, a mnie... mnie nagle zabrakło tchu. Poczułam, jak coś zagłębia się w moim ciele. Nie czułam bólu. Nogi miałam jak z waty i osunęłam się wprost w coś miękkiego. Były to ramiona Hide. Spojrzałam mu w oczy i wyszeptałam kocham cię. usłyszałam jeszcze jego rozpaczliwy krzyk. Potem pochłonęła mnie ciemność.

1 komentarz:

  1. hmmm widzę że nasza bohaterka uwielbia wpakowywać się w kłopoty he he he :) fanka 12 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń