Wydawało mi się, że latam. Otworzyłam oczy i rzeczywiście –
miałam białą sukienkę i duże skrzydła w tym samym kolorze.
Znajdowałam się chyba w Elisionie, zresztą nieważne. Fruwało mi
się całkiem przyjemnie, kiedy nagle obok mnie pojawiła się dobrze
znana mi sylwetka pegaza. Wyciągnęłam ręce w jego kierunku, ale
nagle jego biała sierść zaczęła czernieć. Jego piękne oczy
stawały się coraz bardziej puste i nienawistne. Chyba w końcowym
odruchu normalności krzyknął głosem Heliosa: Uciekaj stąd jak
najdalej! Wybacz mi! Kage... W tym momencie usłyszałam dźwięk,
który zupełnie nie pasował do sytuacji: Jak myśliś, ona
jeście pi, ci juś nie? Zerwałam się nagle i zamiast tych
przepełnionych pustką oczu, ujrzałam zielone oczy Ayumi.
Spojrzałam na zegarek – było dopiero po trzeciej. Ukołysałam
rozbudzone Yu i No, ale jakoś nie mogłam zasnąć. Małe przytuliły
się do mnie tak mocno, że nie mogłam się ruszyć. Może to i
lepiej, bo dawały mi jakiś wewnętrzny spokój. Patrzyłam przez
okno na ciemne niebo, księżyc i gwiazdy. Pomyślałam wtedy o tej
tajemniczej Ayame. Z tego, co napisała, odnalazła swoją miłość.
Sięgnęłam po leżący na nocnym stoliku notatnik. Małe mocno
zasnęły, a ja postanowiłam poczytać o dalszych losach owej
tajemniczej dziewczyny. Pozytywka zaczęła grać muzykę, a ja
zagłębiłam się w lekturze.
Nie sprawię byś chciał dzielić ze mną świat...
Ami
Był to całkiem normalny dzień. Nie wydarzyło się nic
specjalnego – ot, do szkoły przyjęto nowych uczniów. Byli to
bracia Kou – Taiki, Seyia oraz Yaten. Nie zwróciłam na nich
szczególnej uwagi, ponieważ byłam zajęta zgłębianiem podziałów
komórki, przy użyciu podręcznika do biologii. Jak się później
okazało on mnie zauważył w pierwszej chwili. W końcu po tygodniu
podszedł do mnie i pod pretekstem powtórzenia materiału z chemii
zaprosił mnie na kawę. Powiem szczerze – nie spodziewałam się
tego, ale wpadłam po uszy. Nie liczyła się ani chemia, ani szkoła
– liczył się wyłącznie on. Myślałam, że to uczucie nie jest
jednostronne. Myliłam się. Nasz związek trwał pół roku. Tyle,
ile jego pobyt w Tokio. Tyle ile jego fascynacja mną. Wyjechał wraz
z braćmi do Osaki, najpierw pisał co tydzień, później wysyłał
kartki z okazji urodzin, w końcu kontakt się urwał. Wróciłam do
swojego zamkniętego świata nauki i dopiero po wielu latach komuś
udało się mnie wydobyć na zewnątrz.
Minako
Yatena poznałam w szkole. Pojawił się tam razem z braćmi.
Kiedy tylko spojrzałam w jego zielone oczy przepadłam. Zakochałam
się. Nie żebym była w tym czasie jakoś bardzo kochliwa. Starałam
się mu pokazać z jak najlepszej strony. Organizowałam imprezy, na
które był zaproszony, niby przypadkiem trafialiśmy razem do
jednego zespołu na zajęciach, pomagałam mu w nauce (choć to mi
samej były korki potrzebne). On zaś mnie nie zauważał. Im
bardziej się starałam przyciągnąć jego uwagę, tym większa była
jego obojętność. W końcu się poddałam. Kiedy wyjechali świat
mi się zawalił. Jak był mogłam na niego chociaż popatrzeć.
Zostałam z niczym i tak samo się czułam. Nikomu nie udało się w
tamtym czasie wywołać u mnie choćby cienia uśmiechu. Dopiero
Koichi sprawił, że świat znowu ma barwy.
Zamknęłam notatnik. Za oknem świtało. Wstawał nowy dzień.
Dziewczynki z radosnym śmiechem popędziły na śniadanie, ja też
zajęłam się zwykłymi porannymi czynnościami. Jednak cały czas
mi nie dawało spokoju to imię. Kim jest Kage? I co ma wspólnego z
Elisionem oraz Heliosem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz