wtorek, 22 października 2013

– 5 –

 Wydawało mi się, że latam. Otworzyłam oczy i rzeczywiście – miałam białą sukienkę i duże skrzydła w tym samym kolorze. Znajdowałam się chyba w Elisionie, zresztą nieważne. Fruwało mi się całkiem przyjemnie, kiedy nagle obok mnie pojawiła się dobrze znana mi sylwetka pegaza. Wyciągnęłam ręce w jego kierunku, ale nagle jego biała sierść zaczęła czernieć. Jego piękne oczy stawały się coraz bardziej puste i nienawistne. Chyba w końcowym odruchu normalności krzyknął głosem Heliosa: Uciekaj stąd jak najdalej! Wybacz mi! Kage... W tym momencie usłyszałam dźwięk, który zupełnie nie pasował do sytuacji: Jak myśliś, ona jeście pi, ci juś nie? Zerwałam się nagle i zamiast tych przepełnionych pustką oczu, ujrzałam zielone oczy Ayumi. Spojrzałam na zegarek – było dopiero po trzeciej. Ukołysałam rozbudzone Yu i No, ale jakoś nie mogłam zasnąć. Małe przytuliły się do mnie tak mocno, że nie mogłam się ruszyć. Może to i lepiej, bo dawały mi jakiś wewnętrzny spokój. Patrzyłam przez okno na ciemne niebo, księżyc i gwiazdy. Pomyślałam wtedy o tej tajemniczej Ayame. Z tego, co napisała, odnalazła swoją miłość. Sięgnęłam po leżący na nocnym stoliku notatnik. Małe mocno zasnęły, a ja postanowiłam poczytać o dalszych losach owej tajemniczej dziewczyny. Pozytywka zaczęła grać muzykę, a ja zagłębiłam się w lekturze.

Nie sprawię byś chciał dzielić ze mną świat...

Ami
Był to całkiem normalny dzień. Nie wydarzyło się nic specjalnego – ot, do szkoły przyjęto nowych uczniów. Byli to bracia Kou – Taiki, Seyia oraz Yaten. Nie zwróciłam na nich szczególnej uwagi, ponieważ byłam zajęta zgłębianiem podziałów komórki, przy użyciu podręcznika do biologii. Jak się później okazało on mnie zauważył w pierwszej chwili. W końcu po tygodniu podszedł do mnie i pod pretekstem powtórzenia materiału z chemii zaprosił mnie na kawę. Powiem szczerze – nie spodziewałam się tego, ale wpadłam po uszy. Nie liczyła się ani chemia, ani szkoła – liczył się wyłącznie on. Myślałam, że to uczucie nie jest jednostronne. Myliłam się. Nasz związek trwał pół roku. Tyle, ile jego pobyt w Tokio. Tyle ile jego fascynacja mną. Wyjechał wraz z braćmi do Osaki, najpierw pisał co tydzień, później wysyłał kartki z okazji urodzin, w końcu kontakt się urwał. Wróciłam do swojego zamkniętego świata nauki i dopiero po wielu latach komuś udało się mnie wydobyć na zewnątrz.

Minako
Yatena poznałam w szkole. Pojawił się tam razem z braćmi. Kiedy tylko spojrzałam w jego zielone oczy przepadłam. Zakochałam się. Nie żebym była w tym czasie jakoś bardzo kochliwa. Starałam się mu pokazać z jak najlepszej strony. Organizowałam imprezy, na które był zaproszony, niby przypadkiem trafialiśmy razem do jednego zespołu na zajęciach, pomagałam mu w nauce (choć to mi samej były korki potrzebne). On zaś mnie nie zauważał. Im bardziej się starałam przyciągnąć jego uwagę, tym większa była jego obojętność. W końcu się poddałam. Kiedy wyjechali świat mi się zawalił. Jak był mogłam na niego chociaż popatrzeć. Zostałam z niczym i tak samo się czułam. Nikomu nie udało się w tamtym czasie wywołać u mnie choćby cienia uśmiechu. Dopiero Koichi sprawił, że świat znowu ma barwy.


Zamknęłam notatnik. Za oknem świtało. Wstawał nowy dzień. Dziewczynki z radosnym śmiechem popędziły na śniadanie, ja też zajęłam się zwykłymi porannymi czynnościami. Jednak cały czas mi nie dawało spokoju to imię. Kim jest Kage? I co ma wspólnego z Elisionem oraz Heliosem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz